„Gorączka złota. Jak upadała Wenezuela” Tomas Forro [recenzja]


Coś z tym reportażem było nie tak, ale przez długi czas nie mogłam uchwycić co takiego, aż w końcu zrozumiałam.

Zacznijmy od początku.

Wenezuela:

  • państwo, które posiada nie tylko złoża złota, ale i ropy, gdzie znajduje się Park Narodowy Canaima wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO;
  • państwo, które mogłoby być potęgą w swoim regionie;
  • państwo, które jest przykładem rozkładu społeczeństwa, gdzie chciwość, bezsilność i wyuczona bezradność decydują  o losie milionów istnień.

Pacaraima miasto w Brazylii, do którego uciekają obywatele Wenezueli, którzy jeszcze chcą walczyć o swój los, którym nie jest wszystko jedno i nie zgadzają się na niszczenie przyrody. Jednak za nimi niby cień przemieszcza się rozkład tkanki społecznej. Agresywne wojsko, obojętność przechodniów, gangi, które wykorzystują słabszych.

Plemiona indiańskie, które przestały uprawiać ziemię, przestały walczyć z najeźdźcami, jakimi byli gangsterzy, którzy chcieli przejąć ich ziemię, aby wydobywać z niej złoto w konsekwencji niszcząc środowisko naturalne i zostali współczesnymi niewolnikami.

Państwo, w którym poszkodowany składa skargę do swojego oprawcy, że został przez niego pobity. Gdzie rządzą grupki gangów, za pomocą strachu i przemocy, ale oni nie są tacy źli, bo w ich miejsce może przyjść z pomocą wojsko, które będzie wprowadzało jeszcze większy terror. Gdzie bandyta złapany na gorącym uczynku nawet nie zostaje aresztowany, a jego ofiara znika w tajemniczych okolicznościach. Choć może nie takich tajemniczych, bo wszyscy wiedzą, co ją spotkało i nie było to nic dobrego. Niby kto ma się wstawić za bezbronnymi obywatelami, jeżeli to w samych strukturach państwowych, jest problem.

I tak właśnie się czyta ten reportaż bez nadziei, że będzie lepiej, ale też bez emocji. Nie mam historii żadnej postaci, której mogłabym kibicować, czy współczuć, bo żadnej nie poznałam. Autor pisze, że był, że rozmawiał, że beznadzieja, że jednak sytuacja nie jest czarno-biała, że trzeba spojrzeć z różnych perspektyw. Jednak nie przedstawia żadnej historii, tak abym poznała daną postać. Jest Lisa, która walczy, ale za bardzo nie rozumiem dlaczego, co ją motywuje, jakim jest człowiekiem, dlaczego ona się nie poddała, a innych ogarnęło zniechęcenie. Jest Carlos, który robi autorowi za kierowcę i dzieli się jedzeniem ze swoją rodzina, ale to tyle co mogę na jego temat powiedzieć. Owszem poznałam historię Wenezueli, jak znalazła się w miejscu, w którym jest w tej chwili, ale to miasto nie ma dla mnie duszy, bo duszą są ludzie którzy w nim żyją, a żadnego z nich nie poznałam.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Recenzje książek i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz